Kwiecień. Idziesz ulicą w nowym, płaszczyku w pudrowym odcieniu, na nosie okulary przeciwsłoneczne zasłaniające pół twarzy niczym u prawdziwej celebrytki smaganej promieniami słońca. W tak radosnym nastroju spowodowanym wysoką temperaturą wchodzisz do supermarketu. Po zapłaceniu niebotycznie wysokiej prawie trzycyfrowej sumy za sałatę, jogurt i dwa pomidory mina nieco Ci rzednie, ale to nic to nic tylko ruchome drzwi dzielą Cię od zieleni cieszącej oko i światła słońca niewidzianego od wieków. Wychodzisz i minę masz tę samą co po usłyszeniu zdania: ,,Wyciągamy karteczki" w szkole. Szaro, buro, a z nieba spada grad wielkości golfowych piłek. Ach ten kwiecień. Już nie idziesz spacerem, a biegniesz sprintem do domu jakby na mecie czekało w nagrodę ciastko z polewą i kremem. Twój płaszczyk (grubości wiosennej bluzeczki) może i reklamowany przez żonę najbogatszego biznesmena w Polsce, która dziwnym zrządzeniem losu zaraz po ślubie okazała się wybitną stylistką, ale nie uchroni przed atakiem kulek. Jako, że wracasz ze sklepu, jesteś uzbrojony niczym pluton egzekucyjny. Standardowy zestaw do przetrwania numer jeden: kawa i ciasteczka odhaczony, okna i drzwi zabarykadowane, pluszowy koc i niezliczona liczba puchowych poduszek (przydadzą się w razie czego w razie włamu na nieprzyjaciela) na łóżku woła. Aby zatem uniknąć losu szwajcarskiego sera i jego dziur, próbujsz przetrwać atak i oddajesz się temu co lubisz przecież najbardziej...
KsiÄ…ĹĽka
Sexappeal to nasza broń kobieca... tej wyjątkowej dziewczyny broń stanowią topory skrzyżowane na plecach i sztylety ukryte w butach. Choć mieszka w zamku żadna z niej księżniczka choć przez swoje atuty niejedna dama dworu rzuca jej z zazdrości wściekłe spojrzenia zza wachlarzy, którymi zasłaniają swoje białolice twarze przed słońcem. Zamiast układanej przez wiele godzin fryzury, ściśnięty ciasno warkocz, aby włosy nie przeszkadzały podczas walk. Nie chodzi w bajecznych sukniach zdobionych kamieniami, a spodniach i ciemnej tunice, które nie krępują ruchów. Nie ma policzków podkreślonych różem, a jej rumieńce są wywołane w naturalny sposób podczas zmagań na śmierć i życie. Tytułu szlacheckiego również nie posiada, nadano jej inny, wywołujący o wiele większy respekt i pojawianie się gęsiej skórki nawet, a może zwłaszcza wśród męskiej części królestwa: Królewska Obrończyni. Cealena to prawdziwa baba z ... no wiecie czym. Gdyby ktoś wyrwał jej torebkę zamiast wołać: ,,Pomocy!" w dwie sekundy dobiegłaby złodzieja i sprawiła, że już nigdy więcej nie odważyłby się dokonać podobnej zbrodni. Prawdopodobnie po spotkaniu z nią miałby w ogóle trudności z podniesieniem widelca do ust... Jest ona główną bohaterką szeroko komentowanej trylogii: ,,Szklany tron". Poznajemy jej losy, kiedy przebywa w kopalni skazana na dożywotnią pracę. Pewnego dnia jednak wszystko się zmienia, staje przed obliczem szansy wyjścia na wolność. Upragniona wolność! Jest tylko jeden malutki, malusieńki haczyk. Musi wziąć udział w turnieju i pokonać trzydziestu najwybitniejszych w całym kraju przestępców, najznakomitszych rycerzy, kawalerów wojsk, sprytnych zabójców. Ona - takie tam metr pięćdziesiąt w kapeluszu, którą byle zefirek może zdmuchnąć ma stanąć naprzeciw trzydziestu mężczyznom, którzy już w kołysce zamiast grzechotki bawili się mieczem i wyglądający jakby mieli dożywotni karnet na siłownie. Walka toczy się o wszystko, a każdy z zawodników nie zawaha się uciec do przebiegłych sztuczek, aby osiągnąć zwycięstwo. Podczas wielomiesięcznych walk kandydaci jednak giną także... nie od zadawanych sobie nawzajem ran, ale w niewyjaśnionych okolicznościach. Kto za tym stoi? Kto przetrwa do finału? Kto ostatecznie wygra nagrodę cenniejszą niż nawet prywatny Boeing 747-430?
Jestem kobietą i lubię czytać o kobietach, taki mój mały fetysz. Zwykle jednak w obecnej literaturze kobiecej losy bohaterek opisują głównie problemy doboru odpowiedniego odcienia lakieru do paznokci do sukienki na jej wielki maturalny bal. Ich egzystencja opiera się niewiele ponad robieniem maślanych oczu do obiektu westchnień, który oczywiście jest boższyczem wszelkich przedstawicielek płci pięknej i który oczywiście prędzej czy później się w niej zakochuje. Wtedy zwykle po zapoznaniu się z taką bohaterką raczej nie zaprzyjaźniam się z nią, nie wymieniam numerami telefonów i kończę znajomość jak przy zerwaniu plastra - szybkim zatrzaśnięciem książki. Tutaj jednak jest inaczej - bohaterka ma w sobie więcej testosteronu niż większość znanych mi mężczyzn. Zaradna, inteligentna, odpowiada sama za siebie. Ma jednak w sobie ogromną wrażliwość i nawet ona ma swoje słabości choć widząc ją z toporem w dłoni można odnieść wrażenie, że jest niczym stal z którego zrobione jest ostrze. Dodatkowo w książce akcja nabiera tempa wraz z przebiegiem turnieju do tego stopnia, że nie możesz doczekać się ostatecznej rundy i niczym kibic w pierwszym rzędzie czekasz aż jeden z przeciwników padnie na matę, a sędzia ogłosi nokaut. By nie było nadto krwawo pojawia się i motyw miłosny wszak bohaterka choć może w męskich butach to jednak jest kobietą z krwi i kości i jej serce choć otoczone zbroją bije i chce mieć dla kogo. Z jednej strony inteligentny książę podzielający jej pasję do książek, z drugiej silny kapitan gwardii z którym dzieli miłość do broni i robienia z niej użytku - a to wychodzi obojgu świetnie. Książkę polecam tym, którzy lubią wartką akcję i niebanalne bohaterki o zdecydowanych cechach charakteru. Takim, których nie rażą miłosne wątki oraz elementy fantastyki, ponieważ całość oprószona jest magią, która już na pierwszych kartach książki została uznana przecież za już nieistniejącą i wymarłą. Jak jest w rzeczywistości? Musicie się sami o tym przekonać.
PĹ‚yta
Była królewska obrończyni, a teraz czas na prawdziwą królową. Nie jest co prawda następczynią tronu żadnego niewielkiego państewka, a tytuł ten nadać jej można nie na podstawie szlachetnej krwi lecz... głosu. Najnowszy album artystki ,,Lemonade" podobnie jak w przypadku komentowanej niedawno przeze mnie koleżanki po przysłowiowym fachu Rihanny jest zdecydowanie odmienny od tego, do czego nas przyzwyczaiła. Piosenki na płycie z reguły nie pobudzają do ruszania biodrem raz w jedną raz w drugą stronę co z daleka może przypominać próbę odganiania latających wokół nas owadów. Te w głównej mierze skłaniają do refleksji. Artystka bowiem pomiędzy wierszami dzieli się z nami swoimi osobistymi przeżyciami. W tekstach często pojawia się motyw zranionej kobiety, której oczy mydlone są pięknymi niestety wyłącznie bajkami partnera. Czyżby plotki o kryzysie w małżeństwie Beyonce i Jay'a są prawdą? Możliwe, że piosenkarka w ten sposób daje odpowiedź na pytanie szeptem zadawane przez zainteresowanych, których w świecie show biznesu nie brakuje i tym samym na swój własny sposób rozgrywa małą zemstę na mężu. Osobiste życie pary jednak nie interesuje mnie tak bardzo jak piosenki na płycie, a te zasługują na uwagę. Utwory w większości należą do lirycznych, stonowanych ballad i tych ozdobą jej wyłącznie niesamowity wokal. Z drugiej strony mamy także mocne uderzenia, gdzie to muzyka ,,robi robotę", a w połączeniu z równie dobitnym tekstem mamy przepis na prawdziwy hit. Beyonce swoją płytą zaprasza nas do niezwykłej degustacji. My natomiast jako koneserzy możemy skosztować odrobinę z każdego gatunku - mamy tutaj zarówno pop, soul, jazz, a nawet nawiązanie do muzyki country. Dzięki temu poznajemy nowe smaki, słodkie, ostre i słone bez obawy o nasze biodra. Największy zachwyt chyba wzbudza prawdziwość tej płyty. Choć bardzo osobista to jednak uniwersalnie każdy może utożsamiać się z doświadczeniami autorki, przybić z nią piątkę mówiąc: ,,Rozumiem Cię". Królowa B. po raz kolejny udowadnia, że poza byciem wybitną artystką o fantastycznym wokalu to jest po prostu zwyczajną kobietą, której pomimo talentu, sławy i pozornego bogactwa nie omijają osobiste tragedie. Udowadnia jak inteligentną, silną jest osobą i swoją postawą może stanowić wzór dla pozostałych przedstawicielek płci, a tych wpatrzonych w nią niczym w ciastko z różową polewą kuszące nas w gablocie cukierni przecież nie brakuje.
Teraz oddaje Wam głos i liczę na Wasze polecenia!
Może znów dzięki Wam trafię na coś,
co zajmie moją uwagę na sekundę, dwie i... dłużej? :-)