,,Ja mam dwadzieścia lat, Ty masz dwadzieścia lat, przed nami siódme niebo..." Chciałoby się śpiewać bez końca. Mrugniesz jednak okiem, a tu ktoś zrobił psikusa i zmienił repertuar w starym odtwarzaczu na kasety. Dziś już na torcie świeczek tyle, że ich zapalanie trwa dobre paręnaście minut, a gasisz je jednym dmuchnięciem, które jednak wykonujesz już z trudem. Goście bezlitośnie, napawając się sytuacją bez cienia żalu wyśpiewują radośnie: ,,czterdzieści lat minęło, jak jeden dzień..." A Ty uśmiechasz się i tłumaczysz, że ta łza w oku to ze wzruszenia. Płaczesz jednak, bo minęły bezpowrotnie czasy kiedy miła pani kasjerka w Biedronce zadawała to pocieszające pytanie: ,,a dowodzik jest?"Zamykasz oczy na kolejnych parę chwil, otwierasz, a tam kolejny wypiek. Tym razem już bez świeczek, ponieważ za dużo z nimi zachodu z powodu ilości, a istnieje wątpliwość, że dałbyś radę jednym zdmuchnięciem zgasić wszystkie na raz. Za to jak byk zdanie: ,,Życie zaczyna się po pięćdziesiątce!". Są tacy, którzy na widok niepozornego potwora na ośmiu nogach plecącego pajęczyny w pokrytych kurzem kątach natychmiast pakują walizki i wyprowadzają się z domu dopóki ktoś nie potraktuje stworzenia w przyjacielski sposób kapciem i strefa będzie wolna od niebezpieczeństwa. Niektórzy mają jeszcze bardziej nietypowe fobie: blanchofobię – lęk przed śniegiem, tasibasifobia – lęk przed staniem i chodzeniem czy agmenofobia - strach przed tym, że stanęło się w niewłaściwej kolejce. Właściwie to chyba już nie ma takiego aspektu życia, przedmiotu czy emocji, która nie byłaby opatrzona swoistą nazwą, bo dzisiaj to modne jest mieć jakąś fobię.
Mamy zatem lęki, które zdarzają się u jednego przypadku na tysiące, mamy też takie, na które chorują pewne duże grupy ludzi - znajdźcie mi kobietę, która z chęcią pogłaszcze pupila posiadającego łuski czy innego z ,,uroczych" zwierzaczków, którym niestety jednak brakuje kręconego ogonka i puszystej sierści do której można się przytulić.
Jest jednak jedna fobia na którą cierpi niemal każdy. Jest to wpisane w naszą ludzką naturę i związane z faktem przeżywania. Tym strachem jest lęk przed...
dorosłością.
Myślałeś, że to takie fajne. Przyznaj sam. Nie będziesz już musiał niczym Kopciuszek zrywać się, aby zdążyć do domu przed północą, biegnąc przez całe miasto, ponieważ spóźniłeś się na ostatni nocny, Rodzice już stoją przy oknie z zegarkiem w ręku odmierzając ostatnie sekundy do czasu apokalipsy. Przekroczyłeś próg trzy minuty po dwunastej, a tata z groźną miną, niczym sędzia w todze ogłasza wyrok gorszy niż potrójne dożywocie: szlaban na komputer na miesiąc! Na nic zda się łagodność mamy, która truchlała cały wieczór. Kara musi być. Nie rozumiesz tego, przesadzają, co się mogło stać? Owszem, w wieczornych faktach 90% antenowego czasu mowa jest o porwaniach, zabójstwach, a przez 10% o nowej partnerce znanego prezentera TV jednak i tak uważasz, że Tobie nic się nie stanie. Teraz kiedy już przekroczyłeś magiczne osiemnaście czekają Cię wyłącznie ,,te fajne rzeczy przeznaczone dla dorosłych".
Masz już dwucyfrowy wynik w dowodzie, a parocyfrowy na koncie dzięki kieszonkowemu od kochanych rodziców, którzy nie żałują Ci niczego, a których pieszczotliwie nazywasz ,,starymi".
Praca Ci niepotrzebna, złota kata niczym rybka spełnia każde Twoje życzenie i zachciankę. Zacząłeś studia, ale zrezygnowałeś po semestrze. Na uczelni pytając o Ciebie odpowiadają ,,Nie kojarzę", ponieważ na wykładzie byłeś raz, za to z ochroniarzem wpuszczającym do modnego klubu przybijasz piątkę i jesteś na ,,Ty". Zacząłeś za to nowy kierunek, to już chyba czwarty. Może tym razem się uda dotrwać chociaż do drugiej sesji. Czas zamiast na krześle przy książkach spędzasz na krześle przy laptopie grając w nową strzelankę. Zrobiłbyś pranie, ale mechanizm pralki jest zbyt skomplikowany. Trzeba przycisnąć aż jeden przycisk... Nieważne, że komputer potrafisz sam rozłożyć na części pierwsze i złożyć od nowa.
Rodzice bronią: ,,Szuka swojej drogi, to jeszcze dziecko, MA CZAS".
Jesteś dorosły... ale tylko w dowodzie.
Dryń dryń dryń dryń. Słyszałeś go od lat dziecięcych, ale jeszcze nigdy o godzinie piątej rano. Zastanawiasz się co to za tendencja, że wraz z rosnącą liczbą w Twoim dowodzie, maleje cyfra oznaczająca godzinę o której czeka Cię bolesna pobudka. Szef jednak wymaga abyście byli w pełnym stanie gotowości (po wypiciu sześciu kaw, może się uda...) już o szóstej rano. To nie te czasy kiedy mogłeś pospać sobie do siódmej, a potem obejrzeć jeszcze baję na jedynce, zjeść czekoladowe płatki w miseczce w króliczki, po czym zostałeś odwieziony w ciepłym samochodzie przez tatę na pierwszą lekcję, którą była plastyka cobyście mogli sobie z rana nie przemęczać małych główek. Teraz starasz się wyczołgać z łóżka, bierzesz dwa gryzy suchej buły, która została na stole z wczorajszego (masz przynajmniej taką nadzieję) śniadania. Potem pędzisz na autobus marznąc na przystanku, ponieważ ma tylko 38 minut opóźnienia. Jedziesz przez całe miasto i wreszcie docierasz na metę, co stanowi sukces równy podróży dookoła świata na drewnianej tratwie. Następnie osiem bite godzin na tym samym krześle, za tym samym biurkiem, podziwiając plecy tych samych ludzi dzień w dzień. Po pracy w ręku z portfelem w jednej dłoni, plikiem rachunków w drugiej i torbą z zakupami na obiad pod pachą stoisz w kolejce długości muru chińskiego na poczcie. Wracasz wreszcie do domu, marzysz o skierowaniu kroków do łóżka, ale na to się nie zapowiada. Jedną ręką mieszasz w garnku zupę, stopą wycierasz brudną podłogę, co dodatkowo uniemożliwia Ci niezadowolony kot, który przypomina o swojej obecności i ocierając się domaga wypełnienia miseczki o której na śmierć zapomniałeś wychodząc z domu.
Jesteś dorosły.
Widzisz różnicę?
Dorosłość to nie wiek. Nieważne ile doświadczyłeś pięknych wschodów słońca, w obliczu prawdziwego życia Twoją dojrzałość nie mierzy czas, a Twoje postępowanie.
Bo dorosłość = odpowiedzialność.
Za siebie, własne życie, a niedługo także i cudze. Dlatego myśl o niej wywołuję to nieprzyjemne uczucie jak wtedy kiedy oglądasz dziesiątą już część ,,Piły". Czas na taryfę ulgową się skończył, nikt już nie zrzuci na karb Twojego wieku ewentualnych błędów.
Możesz wreszcie robić co chcesz, ale za decyzje odpowiadasz tylko Ty sam. Teraz to Ty przywdziewasz pelerynę i sam sobie jesteś superbohaterem. Nie tata, który do tej pory niczym Superman ratował Cię z każdej opresji. Teraz to Ty robisz użytek z największego skarbu jaki otrzymałeś - swoich sprawnych rąk, a nie wykorzystujesz spracowane dłonie mamy.
Wszystko jednak zależy od Ciebie, wybory jakich dokonasz, działania jakich się podejmiesz są niczym ogniwo, które łączą się na cały łańcuch Twojego życia. To Ty decydujesz jak ono będzie wyglądać. Dlatego nie bójmy się dorosłości, ona nie odejdzie nawet jeżeli zamkniesz jej drzwi przed nosem, dodatkowo zaryglujesz je deskami, a zamek zamkniesz kluczem, który utopisz w łazience. Ona zawsze znajdzie otwarte okno. Bójmy się nieodpowiedzialnych decyzji, starajmy się brać życie we własne ręce i postępować tak, aby być z nich dumni.
Marzyliście kiedyś o tym, aby jak Piotruś Pan...
trafić do Nibylandii i nigdy nie dorosnąć?
Co dla Was oznacza dorosłe życie? :-)
Dla mnie dorosłość to odpowiedzialność za własne czyny :) poza tym mając te dwadzieścia lat powinno się już myśleć o tym,żeby się usamodzielnic a nie tylko żyć na rachunek rodziców :) trzeba brać życie w swoje ręce bo niewiadomo co jutro przyniesie :) Ja wolę się sama utrzymywać wtedy nikt nie ma prawa wtrącać się do tego na co wydaje moje zarobione pieniądze przy okazji zawsze pomogę też mamie :) każdy z nas dorasta niektórzy wcześniej a niektórzy dużo dużo później... Świetny tekst daje do myślenia :)
OdpowiedzUsuńrozmarzyłam się!
OdpowiedzUsuńJa też! :-)
Usuńto marzmy sobie ;D
UsuńJa nie chcę dorastać! Gdy mam przed oczami to, że za niecałe 2 lata będę już ''dorosła'' to chce mi się płakać. Chciałabym się cofnąć o te 10 lat wstecz, a nawet o 12 lat i być cały czas w beztroskim przedszkolu. Chciałabym aby moim największym problemem było to, jaką lalką będę się bawić lub to czy wyjdę na plac zabaw czy na rower...szkoda, że dzieciństwo tak szybko mija :(
OdpowiedzUsuńNie uważałam i nadal nie uważam, że 18 lat=dorosłość. Żeby być dorosłym trzeba być dojrzałym i odpowiedzialnym za swoje czyny i swoją przyszłość.
OdpowiedzUsuńPamiętam swoje 18 urodziny, a tu proszę już dwadzieścia...pare ;D
OdpowiedzUsuńCzas szybko leci...trzeba korzystać z młodości i brać z niej pełnymi garściami!! :)
Oj tak, dorosłość wcale nie jest taka piękna jak nam się kiedyś wydawało... Nie raz miałam ochotę cofnąć się w czasie
OdpowiedzUsuńWedług mnie dorosłymi stajemy się, kiedy sami szykujemy sobie śniadania, obiady, kolacje, chodzimy do pracy i po prostu stajemy się samodzielni. ;]
OdpowiedzUsuńNiektórzy nie dorastają nigdy, choćby i 50 lat skończyli. Bo odpowiedzialność jest trudna i trzeba się wysilić. Nie zawsze jest zabawnie.
OdpowiedzUsuńCo z tego, że teraz wszystko mi wolno, skoro to, co było zakazane, wydaje mi się teraz głupie?
Super post! Obserwujemy bloga i również zapraszamy do obserwacji :)
OdpowiedzUsuńwww.oliv-an.blogspot.com
Dobry tekst. Marzy się, marzy żeby być jeszcze dzieckiem.
OdpowiedzUsuńdla mnie tak jak dla Ciebie dorole zycie oznacza odpowiedzialność. Mozna miec 40 lat i byc mentalnym dzieckiem, a mozna miec 20 i zachoywywac sie naprawde odpowiedzialnie, dbajac o siebie i innym, samodzielnie/Karolina
OdpowiedzUsuńSama nie wiem czy jestem dorosła... Bo starzeję sie niewątpliwie. Myśle jednak,ze nigdy nikt tak do końca dorosły nie jest- bo jeśli- nie daj bogini - stanie sie nim we wszystkich aspektach życia, to już chyba jest ...no zle. I tak jest ze mną - w pewnych dziedzinach egzystencji jestem i muszę byc dorosła, w innych - wciąż siedzi we mnie stuknięty urwis:)
OdpowiedzUsuńOch Sisi, mam dokładnie to samo i przenigdy nie chcę tego zmienić! :)
UsuńPowinnaś mieć swoją rubrykę w jakimś czasopiśmie z poradami. Piszesz jak profesjonalista.
OdpowiedzUsuńPotrafisz tak celnie trafić w punkt. To prawda, najpierw czekamy na tę dorosłość a później? A później coraz częściej wracamy myślami do beztroskiego dzieciństwa i marzymy o wehikule czasu. Tak, mam 32 lata, córki, męża - jestem dorosła i każdego dnia odczuwam tę dorosłość. Jestem odpowiedzialna, a w każdym bądź razie staram się być, tym bardziej że moje decyzje nie decydują już tylko o moim życiu a całej rodziny.Nie jest łatwo być dorosłym.
OdpowiedzUsuńA co do zwierzaków bez futerek - łamię stereotypy -nie boję się łuskowatych, trzymałam na rękach gekona, a moje córki łapały jaszczurki, na rękach trzymały pająki , zachwycają się wężami ;)
najbardziej magiczne jest oczekiwanie na osiemnastkę... choć są osoby które musiały przedwcześnie dojrzeć
OdpowiedzUsuńZawsze chciałam dorosnąć, czekałam z utęsknieniem na te 18-naście, kiedy to już będzie mi wszystko wolno - a przynajmniej taką miałam nadzieję ;)
OdpowiedzUsuńJednak, gdy stuknęło te 20, a potem jeszcze więcej, stwierdziłam że fajnie jednak było nie być dorosłym, nie mieć tego wszystkiego na głowie i niczym specjalnym się nie martwić.
Dla mnie miarą dorosłości jest również odpowiedzialność. To Twoje czyny świadczą o tym czy jesteś dorosła, a nie liczby na torcie. Niektórzy z moich znajomych jeszcze nie dorośli, podczas gdy ja już od paru lat twardo stąpam po ziemi.
Pozdrawiam serdecznie :)
Zakochałam się w Twoim blogu! Obserwuję!
OdpowiedzUsuńDorosłe życie według mnie rozpocznie się wtedy, kiedy zaczniemy żyć na własną rękę. Zawsze marzyłam przenieść się do Nibylandii ;)
Nowości: https://pati-ix.blogspot.com/ ♥
Ja mam 21 i jeszcze rodzice czekają z zegarkiem kiedy wrócę.Dla mnie dorosłość to radzenie sobie samemu w życiu , w każdej jego sferze, bycie samodzielnym i odpowiedzialnym. Do tego dążę by ta dorosłość dała mi szczęście bo nie mierzę ją ilością lat ale rozumem i zaradnością. Buziaki ;*
OdpowiedzUsuńBycie odpowiedzialnym za swoje decyzje i czyny to chyba największy egzamin z bycia dorosłym. Wszędzie musisz prosić, a czasem walczyć o swoje. Nikt Cię nie wyręczy, bo jesteś już na tyle duży, że możesz sobie poradzić. W końcu doceniasz ile robili dla Ciebie rodzice, których Ty w tamtym czasie nie do końca darzyłeś wielkim szacunkiem. Bo przecież to rodzice i oni muszą Ci dogadzać. A kiedy człowiek przechodzi na swoje i musi się nieźle naskakać, żeby wszystko opanować i ze wszystkim zdążyć docenia to co miał. Ale jest już za późno, bo na każdego przychodzi czas odpowiadania za siebie.
OdpowiedzUsuńJa się panicznie boję pająków... a no i oczywiście dorosłości. Zacznie się wtedy praca, najpierw studia, potem praca, rodzina, dzieci, grób... Kiedy stajemy się dorośli boimy się, że popełniamy wiele błędów niepotrzebnych, za które będziemy musieli później odpowiadać. ..
OdpowiedzUsuńJa zawsze nie co młodszym ode mnie mówię: matura to bzdura, studia to sielanka a prawdziwe żucie zaczyna się po studiach, kiedy nagle na Ciebie spada masa obowiązków i nie wiesz w co ręce włożyć, żeby wyrobić się w 8 godzin. Ale nikt mi z nich nie wierzy. Oni sądzą, że czasy liceum i powożenie przez tatę samochodem na pierwszą lekcję to jest masakrycznie ciężkie życie. A może nie potrzebie wyrywać ich z tej błogości?
OdpowiedzUsuńJa marzę o Nibylandii codziennie :) I skąd ja znam to mieszanie jedną ręką zupy, drugą ścieranie czegoś z blatu, a nogą wycieranie podłogi hmmmm? Czy to ma być dorosłość to wstawanie z rana, zapier... do pracy (jadę 1,5h w jedną stronę....), odsiedzenie swoje za tymże biurkiem, powrót i zero spokoju. Nie, zdecydowanie inaczej sobie to wyobrażałam....
OdpowiedzUsuńMyślałam, że kiedy będę dorosła, to wreszcie bedę żyć tak jak chcę, nikt nie będzie mi już nigdy nic kazał. I trochę się rozczarowałam oczywiście, bo rzadko jest tak, że w życiu obywamy się bez kompromisów. Nasze życie to zwiazki z ludźmi, a ci chętnie na nas wpływają: wtrącajac się, wiedząc lepiej, krzyżując nam plany. Bywa, że małżonek chce porządzić, a w pracy rządzi apodyktyczny szef-despota. Dorosłość to dla mnie też umiejętność chodzenia na kompromis, tak żeby czasami postawić na swoim, czasami stracić, ale w słusznej sprawie i tyle ile chcemy oddać. Nigdy nie przestać się liczyć, ale też nie wymuszać wszystkiego dla siebie, bo wtedy ta druga osoba przestanie się liczyć.
OdpowiedzUsuńJeśli mowa o Piotrusiu to... zawsze mnie on denerwował :P
OdpowiedzUsuńTak na prawdę dziecmi jesteśmy chyba całe życie, śpieszy Nam się do tej dorosłości,a ateraz ile by się dało żeby wrócić do tych beztroskich, bezproblemowych lat dziecięcych
OdpowiedzUsuńba czy marzyłam by trafić tak jak Piotruś... oczywiście, że tak... ale jednak wolałabym pozostać z moją najwspanialszą rodziną tak jak było na zawsze. Niestety dorosłość brutalnie mnie dorwała... może dlatego mam do tej pory wiele cech infantylnych własnie z tego powodu, że jej unikałam. Jest wiele plusów bycia dorosłym, ale jeszcze dwa razy więcej minusów. Mam wrażenie jakby moja psycha stanęła, a tylko ciało się starzało ( nie mam narazie żadnych objawów, ale już się boję) Czytałaś może ,,buszującego w zbożu"? To jedna z moich ulubionych książek... warto przeczytać :) Jednie co mnie w dorosłości cieszy, to jest fakt, że jeżeli się w końcu dorobię ( a mam taką nadzieję ) to zaopiekuje się moimi fantastycznymi rodzicami... Modlę się o to :)
OdpowiedzUsuńA ty chciałaś dorosnąć? Wiem to głupie pytanie :)
Kiedy byliśmy dziećmi wydawało nam się, że dorosłość jest taka fajna, będziemy mogli robić co chcemy, nikomu nie będziemy się tłumaczyć. Nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że dorosłość to odpowiedzialność, to obowiązki i kolejne relacje, które trzeba brać pod uwagę w swoich planach i codziennych działaniach.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy ten lęk przed dorosłością nie jest czymś nowym w naszej kulturze.
OdpowiedzUsuńJestem od Ciebie starsza i ja się nie mogłam doczekać aż będę dorosła. Wcześnie się usamodzielniłam, wyprowadziłam od rodziców, itp. - i cieszyło mnie, że jestem dorosła. :-)
Nie byłam odosobnionym przypadkiem - wielu znajomych też tak robiło.
Teraz spotykam osoby ok. 30 albo po, które mieszkają z rodzicami, mają dużo dziecięcych, wręcz infantylnych gadżetów i np. przeraża ich bycie w związku, opuszczenie gniazda, podejmowanie decyzji.
Zgadzam się w zupełności, ja też bardzo szybko się usamodzielniłam, zaczynałam szybko pierwsze prace i zawsze rozkminiałam jak zarobić pieniądze, robiłam wiele rzeczy, na których mogłam zarobić, z domu wyprowadziłam się bardzo szybko i byłam z tego dumna, rodzice zresztą też byli dumni i pewni, że sobie poradzę. Faktycznie teraz np. często spotykam osoby, które mają 20 par lat albo i są przed 30 i mieszkają z rodzicami, mamy im piorą, sprzątają i gotują... straszne upośledzenie życiowe.
UsuńTak dorosłość to odpowiedzialność. Trzeba wziąć wszystko w swoje ręce i działać. Ogólnie jestem odpowiedzialna i "lubię" być dorosła. Nie chciałabym wrócić do czasów szkoły podstawowej czy gimnazjum. Zdecydowanie wolałabym czasy lo i studiów, to było życie ;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ja też się prawdę mówiąc boję dorosnąć. Czasem mi się wydaje, że to baardzo nudne. A teraz mogę sobie bezkarnie pomarzyć obok mamy, która z westchnieniem odpowiada mi ,, tak, tak dziecko" W sumie trochę z dziecka można pozostawić w sobie zawsze i to chyba jedyne rozwiązanie które mi na razie odpowiada ;P
OdpowiedzUsuńE tam dorosłość... Jak widzę tych wszystkich dorosłych, zwlekających się z łóżka tylko po to, by nacisnąć guzik od pilota... szkoda mi tutaj słów.
OdpowiedzUsuńWolę bawić się życiem. Też mam pracę, mam kurs, mam obowiązki domowe i mam prawie trzydziestkę na karku i wgl jakoś tego nie zauważam, znajomi też tego u mnie nie widzą i chyba mi już tak zostanie.
Czasami chciałoby się trochę cofnąć czas ;)
OdpowiedzUsuńMożna być pełnoletnim, ale nie był dorosłym. Można mieć 16 lat i być bardzo dorosłym. Dorosłość to nie wiek,tylko samodzielność i odpowiedzialność. Czy ja mając prawie 30 lat jestem dorosła? Pracuję, zarabiam, ogarniam dom,nie marnuję pieniędzy i czasu na głupoty. Ale wolałabym być dzieckiem. Dorosłość jest zdecydowanie przereklamowana :)
OdpowiedzUsuńwczoraj czekając na zamówienie w Macu patrzyłam na grupkę gimnazjalistów grających w kenta i zebrało mi się na wspomnienia, a nawet przez głowę przemknęła mi myśl, że w ich wieku chciałam być dorosła, bo myślałam, że to takie fajne, a teraz wolałabym się z nimi zamienić miejscami:P
OdpowiedzUsuńhaha, supr opisane. Mam to juz dawno za soba ale wiem, ze niektorzy nigdy nie dorastaja... :)
OdpowiedzUsuńdorosłym treba się czuć i zachowywać ... nie być ;)
OdpowiedzUsuńJa w sumie jestem w wieku, takim hmm… takim przełomowym między dzieckiem, a dorosłym. Każdy wiek ma jakieś swoje zalety, ale też i wady/problemy, które najczęściej z perspektywy czasu wydają się być zabawne. Staram się maksymalnie wykorzystywać otrzymywany czas, ale czasem myślę sobie, że chciałabym cofnąć się kilka lat wstecz, kiedy od razu po szkole dopóki się nie ściemniło i nie widzieliśmy piłki (kosz/noga/palant/siatka/rugby itd.) lub siebie (chowany/policjanci złodzieje itp.) siedzieliśmy na dworze. Kurczaczki, cała zgraja nas była. :) Teraz w sumie przy ładniejszej pogodzie na wiosnę/lato też przesiadujemy na boisku grając najczęściej w koszykówkę, tylko trochę smutek bierze, kiedy nie widzimy już tyle dzieci na dworze. Fajnie byłoby do tego wrócić. Ale z drugiej strony, chciałoby się już dorosnąć, skończyć szkołę, spełniać marzenia, nie przejmować się nauką. W sumie… wszystko na swój sposób jest piękne, ulotne i zdarza się raz.
OdpowiedzUsuńniedzielnie!
OdpowiedzUsuńNie wiemy czy dobrze jest się do tego przyznawać ale my też boimy się tej prawdziwej dorosłości. Co prawda mamy już prawie te 23 lata i dla niektórych już jesteśmy potencjalnymi "dorosłymi" ale na to miano trzeba sobie zasłużyć tym o czym pisałaś.... odpowiedzialnością. Sądzimy, że mamy tą cechę ale nasze życie jeszcze nie wystawiło nas na ekstremalną jej próbę.
OdpowiedzUsuń"Nieważne ile doświadczyłeś pięknych wschodów słońca, w obliczu prawdziwego życia Twoją dojrzałość nie mierzy czas, a Twoje postępowanie. " - jesteś artystką słowa. Wspaniałe zdanie.
OdpowiedzUsuńJa wszystkie "dorosłe" rzeczy wypróbowałam grubo przed 18stką, a po niej już w zasadzie byłam wyszumianą stateczną panną :) Czuję się mentalnie stara, bez szaleńczych porywów, bez głupich pomysłów, zawsze zdystansowana. Ale we mnie jest wiele z dziecka: miłość do bajkowych postaci, zabawa, ciepło i zbyt dużo zaufania. I chyba tą swoją dorosłość osiągnę dopiero po wyprowadzce od rodziców, po założeniu własnej rodziny. Póki co mi się nie spieszy, by wydorośleć
Ach, ta dorosłość... Kiedy byliśmy dziećmi pragnął jej każdy, a teraz kiedy jesteśmy dorośli pragniemy być dziećmi. Człowiekowi się nigdy nie dogodzi...
OdpowiedzUsuńDorosłość to dla mnie eufemizm słowa odpowiedzialność, tak więc z postem wyżej zgodzę się w zupełności :)
Pozdrawiam serdecznie!
~ Muśnięcie Śmierci
http://marzenieliterackie.blogspot.com/
Jak tak piszesz o rodzicach.. to sobie myśle, że ciężko było to wszystko zrozumieć jak się miało lat 17 (o co tyle halo ;)) A potem jak się rodzą własne dzieci to Ci się wydaje, że niebezpieczeństwo czai się za każdym rogiem.. :P I już ich zaczynasz rozumieć ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mądrze napisane. Dla mnie dorosłość to właśnie odpowiedzialność. Za drugiego człowieka. Dorosłość z pewnością nie przychodzi wraz z ukończeniem 18 roku życia. Oj nie, nie jest tak łatwo stać się dorosłym.
OdpowiedzUsuńCzasami chciałabym się cofnąć zwłaszcza do lat liceum, ale cieszę się, że jestem coraz bardziej samodzielna i zaczynam czuć się osobą dorosłą i w pełni odpowiedzialną za siebie :)
OdpowiedzUsuńŚwietny styl pisania, Ewelinko! Urzekłaś mnie stylem i treścią. Mądrą treścią! A dorosłość... tak szczerze, to nie zamieniłabym swojej czterdziestki na żaden inny wiek! Wiem, że to jest mój czas i staram się wykorzystać go maksymalnie, wściekając się na siebie, gdy czas przecieka mi bezczynnie między palcami. To prawda, że dorosłość to odpowiedzialność, a do tej trzeba dorosnąć, ale człowiek przynajmniej wie, że wszystkie decyzje, które podjął, były jego własne, bez względu na konsekwencje.
OdpowiedzUsuńAle do Nibylandii, szczególnie w ramiona dziadków, czasami chętnie, na chwilkę, bym uciekła...
Pozdrawiam serdecznie:)
M.
Nie wiem, czy jestem dorosła i odpowiedzialna. Nie zastanawiam się nad tym, żyję z dnia na dzień, żyję by spełniać swe marzenia. Mieszkam z Rodzicami, bo jestem jedynaczką, a oni starsi i schorowani - po prostu mnie potrzebują. Dla mnie głupotą byłoby wyfruwanie z tego gniazdka na siłę... Skoro to jest mój Dom, remontuję go i częściowo utrzymuję. Jedno wiem - nie chciałabym wracać do dziecięcych lat. Dobrze jest mi tu, gdzie jestem obecnie - nie czuję niemal żadnych ograniczeń. Pewnie nie jest to jakaś tam super poważna dorosłość, ale dzieciństwo też już nie...
OdpowiedzUsuńMam 21 lat i jeszcze nigdy nie poczułam się dorosła, ale z każdym dniem coraz bardziej zbliżam się do dnia, w którym właśnie tak się poczuję. Mam na myśli ślub i wyprowadzkę od rodziców, pojawienie się dziecka. Myślę, że wtedy poczuję się dorosła.
OdpowiedzUsuńA ja jestem dorosła, ale nadal uwielbiam huśtawki, zachwycanie się przyrodą i nadal jedząc czekoladę muszę się ubabrać :) Mimo to w miarę mi idzie to życie na własną rękę :)
OdpowiedzUsuńhaha ja mam identycznie:D
UsuńKurcze, czuję się teraz staro :D W zasadzie to chętnie bym wróciła do młodzieńczych lat, kiedy nie miało się żadnych trosk...
OdpowiedzUsuńŹle zrobiłam zaglądając tu ukradkiem... Właśnie przypomniałam sobie ile lat kończę za 5 miechów ;<
OdpowiedzUsuńChyba nie chodzi o samo dorastanie co przemijanie - odpowiedzialność, samoutrzymanie, podejmowanie decyzji nie jest takie złe jak poczucie, że coś się w życiu kończy i samo życie też się za tak naprawdę niedługo skończy ;) Mamy ograniczony czas a tak wiele rzeczy, które chcemy zrobić
OdpowiedzUsuńKiedyś mi powiedziano że nie jestem dorosła bo nie mam kredytu ;)
OdpowiedzUsuńDorosłość potrafi przytłoczyć i od czasu do czasu chętnie wymknęłabym się do Nibylandii:)
OdpowiedzUsuńMądrze napisane, dorosłość to przede wszystkim odpowiedzialność. Mi czasami brakuje lat beztroski, z drugiej strony dorosłe życie też ma swoje plusy :).
OdpowiedzUsuńJa chyba zawsze była mentalnie "dorosła" a teraz to dla mnie normalność :) Czasami lubię zaszaleć i zachowywać się beztrosko jak dziecko ale moja wewnętrzna odpowiedzialność nigdy nie śpi ;)
OdpowiedzUsuńjestem zachwycona pomysłowością i różnorodność tematów! Super! ;)
OdpowiedzUsuń+zapraszam http://julia47134713.blogspot.com/ :*
Jak byłam małym smarkiem to chciałam być dorosła. Za wszelką cenę - sama o sobie decydować i robić to, na co mam ochotę. A teraz gdy już te trzy dyszki na karku są chętnie znów stałabym się dzieckiem i wróciła do czasów beztroski, gdzie jedynym problemem życia codziennego była nauka i to, że ktoś może mieć lepsze zabawki od moich. Do czasu, kiedy cała odpowiedzialność spoczywała na rodzicach.
OdpowiedzUsuńBycie dorosłym wcale nie jest łatwe a najgorsze jest właśnie podejmowanie decyzji i odpowiedzialnośc. I to ciągłe pytanie, czy aby napewno robię dobrze?
Oj…:D Jak ja bym chciała cofnąć się w czasie i nie mysleć wtedy o tej dorosłości…tylko cieszyć się byciem dzieckiem ;D
OdpowiedzUsuńCzytałyśmy ostatnio z Młodą "Piotrusia Pana" i tak właśnie mi się zamarzyło być ciągle dzieckiem :)
OdpowiedzUsuńJa do dzisiaj się zastanawiam dlaczego tak usilnie kiedyś dążyłam do dorosłości. przecież tak wspaniale jest być dzieckiem, cieszyć się beztroską i brakiem problemów. Dorosłość to przede wszystkim odpowiedzialność za siebie i swoją rodzinę, ponoszenie konsekwencji swoich decyzji, ale takie życie na własną rękę potrafi mieć swoje zalety.
OdpowiedzUsuńTak jak napisałaś, dorosłość to odpowiedzialność, ale też rozsądek i mądre dokonywanie decyzji. Myślę, że nie ma nic wspólnego z datą urodzenia, raczej ze stanem umysłu:)
OdpowiedzUsuńA ja uwielbiam dorosłość. To, że sama decyduję o swoim życiu, nikt mi nie mówi, co, jak i kiedy. Owszem, wstaję do pracy o czwartej rano, pracuję w weekendy - ale dlatego, że tak wybrałam. Sama sobie piorę, gotuję i sprzątam; a jak mi się nie chce, to tego nie robię. I nikt nie ma o to pretensji.
OdpowiedzUsuńUważam, że dorosłość nie jest przereklamowana; i choć czasem ciężko mi uwierzyć, że mam prawie trzydzieści lat, to za nic nie wróciłabym do okresu małoletności :)
Zdecydowanie 18 lat nie czyni człowieka automatycznie dorosłym. Czasami to mam wrażenie, że niektórzy to wręcz nigdy nie dorastają:D
OdpowiedzUsuńtak chcialabym byc piotrusiem panem:)
OdpowiedzUsuńpanią piotrusią:D
UsuńLubię powspominać "stare", beztroskie czasy :) Ale zawsze chciałam dorosnąć i choć teraz mam więcej obowiązków i muszę pracować na własny rachunek, to dobrze mi z tym :)
OdpowiedzUsuńJa zawsze chciałam jak najdłużej zachować młodość, miałam świetne dzieciństwo i pewnie dlatego nigdy nie spieszyłam się do dorosłości, ale oni i tak mnie dogoniła. A odpowiedzialna byłam zawsze.
OdpowiedzUsuńDla mnie dorosłość to ponoszenie konsekwencji za swoje czyny i niezależność finansowa (ręce opadają jak widzę trzydziesto-latków na utrzymaniu rodziców lub korzystających z różnego rodzaju zasiłków).
OdpowiedzUsuńDo czasów dziecięcych nigdy bym się nie cofnęła, możliwość decydowania o sobie jest dla mnie bezcenna:)
Dorosłość nadchodzi krokami....muszę się przygotować na ponoszenie odpowiedzialności za swoje słowa i czyny,jak i umieć poradzić sobie z problemami :)
OdpowiedzUsuńile latek masz?:D
UsuńJejku kiedy to było te dwadzieścia lat...piękne czasy i wspomnienia. Ale każdy musi na swój sposób wejść w tą dorosłość i się przekonać na własnej skórze co to oznacza. Czasami sobie myślę czy bym chciała się cofnąć w czasie i mówię nie. Życie napisało dla mnie taki scenariusz a jak jestem z niego zadowolona i powiem nawet dumna :-)
OdpowiedzUsuńSuper to ujęłaś ;) Nie wiem czemu zawsze nam tak śpieszno ku dorosłości. Bycie dzieckiem jest takie fajne, włącznie z jego marzeniami o byciu dorosłym. Ta bujna wyobraźnia! Ta umiejętność zabawy, życia... Coś pięknego. Pozdrawiaam. Fajnie piszesz, będę wpadać.
OdpowiedzUsuńwww.piata-pora-roku.bloog.pl
Ja czasem bym tak chciała nigdy nie dorastać :D
OdpowiedzUsuńMi dorosłość kojarzy się z odpowiedzialnością i niezależnością finansową. Ja się z jednej strony czuję dorosła, z drugiej nie... Jestem bardzo odpowiedzialna, pracuję i zarabiam, traktuję wszystkie obowiązki poważnie, sama sobie gotuję itp., a z drugiej strony rodzice traktują mnie trochę jak dziecko i wszystko chcą mi kupować (zawsze uważali, że na dzieciach się nie oszczędza, a pieniędzy do grobu nie wezmą), a jak nie chcę, bo nie chcę ich wykorzystywać, to się obrażają :P I nawet przy tacie wolę nie mówić, że coś chcę kupić, bo zaraz mi tego szuka w internecie i zamawia.
OdpowiedzUsuńBARDZO dobry tekst. BARDZO. ja to siębardzo do tej dorosłości spieszyłam. Wydawało mi się, że to takie fajne - choćby to, że wreszcie piwo kupie bez problemu ( bo o dowód to i tak mnie pytali do czasu , aż 26 lat nie skonczyłam) ale teraz.. często marzę o tej Nibylandii
OdpowiedzUsuń18 lat to niedorosłość miło by czasem cofnąć się w czasie :)
OdpowiedzUsuńdo Liceum:D
UsuńChociażby :)
UsuńKochana, kiedy Twoja książka :) Super się czyta! Oj przyznaję, że wolałabym całe życie być dzieckiem...
OdpowiedzUsuńNigdy w dzieciństwie nie marzyłam żeby być dorosłą :)
OdpowiedzUsuńKażdy z nas marzył kiedyś o byciu dorosłym, bo dzieciństwo wyznaczało konkretne granice. Wtedy tego nie rozumieliśmy a szkoda, bo teraz to już nie schengen, że można od tak sobie wrócić.
OdpowiedzUsuńJa bym wolała mieć ciągle 5 lat :D No ale mam już 21, od ponad roku mieszkam 500 km za domem i trzeba się usamodzielnić :P na szczęście nie jestem typowym studentem-imprezowiczem, z czego rodzice mogą się cieszyć, ale 5-kowym też nie :(
OdpowiedzUsuńwłaśnie dorosłość to odpowiedzialność, dlatego mój chłopak ciągle mi powtarza że on jeszcze dorosły do końca się nie czuje :D
OdpowiedzUsuńJa to trochę jestem taki Piotruś Pan, dużo we mnie dziecka :)
OdpowiedzUsuńuroczo to zabrzmiało:D
Usuńkiedyś marzyłam o magicznej 18 na liczniku, a kiedy wybiła zaczęłam tęsknić za dzieciństwem, beztroską.. dorosłość to zdecydowanie odpowiedzialność i szczerze boję się momentu, w którym wyfrunę z rodzinnego gniazdka ;)
OdpowiedzUsuńZnam wiele osób, które pomimo, iż są moimi rówieśnikami, czyli w sumie nie aż tak "starzy" po po 30stce :D zachowują się, jakby skończyli pół wieku, trzeba w sobie pielęgnować dziecko :) taaak :)
OdpowiedzUsuńA ja szybko wydoroślałam, wyprowadziłam się "na swoje", a w sumie to na męża po 18 :D Nie tęsknię za dzieciństwem, bo w ten odpowiedzialności za swoje życie tkwi cały jego sens!
OdpowiedzUsuńWłaśnie ten temat dorosłości ostatnio poruszałam. Oj pamiętam jak byłam dzieckiem i chciałam dorosnąć. A jak dorosłam znów chciałabym być dzieckiem. Co za ironia losu!
OdpowiedzUsuńJa chcę wrócić do czasów kiedy miałam 18 lat :D jej jak to było dawno :D
OdpowiedzUsuńrok temu?;p
UsuńCzas gna jak oszalały, gdy byłam mala marzyłam o dorosłości, teraz chciałabym być mała - tak to już jest :P
OdpowiedzUsuńja bede cały czas dzieckiem ;)!
OdpowiedzUsuńNie nawidze dorosłości
OdpowiedzUsuńNienawidzę dorosłości
OdpowiedzUsuńMoi rodzice zawsze mi powtarzali "będziesz dorosła jak będziesz się sama utrzymywać". Jestem więc dorosła od kilku dobrych lat, jednak nadal czuję się dzieckiem i zastanawiam się kiedy ta dorosłość przyjdzie :)
OdpowiedzUsuńDla mnie dorosłość to zarabianie na siebie i odpowiedzialność za swoje czyny. Ale ogólnie rzecz biorąc nie czuję się ani jak dziecko ani jak dorosła:) hahaha
OdpowiedzUsuńDwadzieścia lat to według mnie najlepszy okres w życiu, fajnie byłoby zatrzymać taki wiek :)
OdpowiedzUsuńŚwietny post kochana! W każdym z nas ,nawet w wieku lat 40 ,"siedzi"dziecko-lubimy sobie pofolgować w dorosłym świecie ;-)A dorosłość dla mnie to przede wszystkim mnóstwo obowiązków,odpowiedzialność za dostarczenie dobrych warunków bytowych mojej córce;-)
OdpowiedzUsuńach jak chciałabym się cofnąć w czasie tak do wieku 17-18 lat i już tak pozostac.. co to były za cudowne czasy ;)
OdpowiedzUsuńChociaż 18 lat skończyłam już kilka lat temu nie czuję się dorosła. Może już nie bawię się lalkami, ale we mnie dalej siedzi dziecko. Ludzie zapominają jak to jest przez pracę, problemy i wieczną gonitwę za czymś. Myślę, że nikt nie czuje się na tyle lat ile ma. Mój dziadek, który ma 87 lat cały czas mówi że czuje się jakby miał 60 - a prawie tyle ma moja mama. Teraz patrzę z lekkim uśmiechem na moją młodszą siostrę cioteczną, która w tym roku kończy 18 i tak sobie myślę, zobaczysz zaraz będziesz miała dość tej niby dorosłości ;)
OdpowiedzUsuńA ja jednak uważam, że dzieciństwo ma poważne wady. Ja np. cieszę się, że niektóre decyzje podejmuje jako osoba dorosła samodzielnie, nie lubiłam kiedyś tego, że o wszystkim decydowali rodzice. Także, ta dorosłość taka zła nie jest:)
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie chciałam być dorosła i nadal nie chcę . Chciałabym być jak Piotruś Pan i nigdy nie dorosnąć, a może przynajmniej nie przez kilka kolejnych lat ;)
OdpowiedzUsuńhttp://mylittlelifex3.blogspot.com/
Dobiłaś mnie tą dorosłością :D W tym roku kończę studia i pora iść do pracy i dryń - wstawać o 5 rano zapewne...
OdpowiedzUsuńapsik!
OdpowiedzUsuńBo ja wiem, czy boję się dorosłości, mam obsesję na punkcie kontrolowania dosłownie wszystkiego i odpowiedzialność mnie nie przeraża.Bardziej boję się, że nie wszystko pójdzie zgodnie z planem, jakichś losowych tragedii. No i starości. Starość jest straszna.
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis! Czytało się go z ogromną przyjemnością :) Dorosłość zdecydowanie przyszła za szybko ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, nowa obserwatorka
http://callmekinga.blogspot.com/
A ja lubię być dorosła...jako dziecko marzyłam żeby już móc pracować...moze to dlatego, ze robię to co lubię?
OdpowiedzUsuńostatnio mialam urodziny i zaczelam myslec nad soba i nad swoim zyciem *jak to bywa w takich chwilach* i ehh totalnie nie czuje sie na swoj wiek, czuje sie wciaz dzieciakiem i chcialabym nim pozostac ;p
OdpowiedzUsuńhttp://dalenadaily.blogspot.com
Dziękuję za ,,zaproszenie" :-)
OdpowiedzUsuńLubię jak piszesz.... Dla mnie 18 lat nie równało się z dorosłością, dorosłość to samodzielność. Dopiero przeprowadzka na studia i potrzeba zajęcia się wszystkim pokazała mi co to dorosłość, ale między tym nigdy nie zapominam o tym kim jestem i że w duchu ciągle jestem dzieckiem :) Pozdrawiam, melodylaniella.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJa uważam, że i tak jeszcze nie dorosłam ;) Po prostu, staram się zachować moją dziecięcą naturę chociaż minimalnie i mi to wychodzi. Kiedyś czytałam, że należy pielęgnować dziecko, które ma się w sobie. W każdym tygodniu wybrać dzień dla swojego dziecka i coś dla niego zrobić, np. obejrzeć kreskówkę, kupić sobie drobną zabawkę, pograć w planszówki itd. ;) Fajna sprawa, polecam!
OdpowiedzUsuńJa w sierpniu będę miała 18 lat... Boję się tego, bo szczerze nadal chciałabym być dzieckiem... Jednak równocześnie wiem, że trzeba w końcu wziąć się w garść! Masz bardzo interesujące posty, dlatego cię zaobserwuję :)!
OdpowiedzUsuńloveaimalsi.blogspot.com
To jest takie dziwne.. jak patrzę na znajomych w tym samym wieku. Jedni JUZ MAJĄ DZIECKO :O a inni są sami jak dzieci. Ja nie wyobrażam Sobie mieć w wieku 20 lat dziecko, sama wyglądam na 16 :D ale to chyba zalezy tez od tego z kim sie spotykamy. Jeśli pracowałabym w firmie czułabym się pewnie starzej.. jeszcze mając faceta w wieku 26 lat :) Narazie nie w głowie mi ślub, a nauka :D
OdpowiedzUsuńWspaniale napisane jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńDla mnie teraz czas mógłby się zatrzymać w miejscu, gdy mam przy sobie synka i męża.
joł;D
OdpowiedzUsuńW dzisiejszych czasach przesuwa się granica osiągania wieku dorosłego. Niby są to 18 urodziny...ale przyznajmy...jest to naprawdę umowne...bo to tak naprawdę dzieciaki. Pokolenie moich rodziców...i wcześniejsze...faktycznie było wcześniej bardziej dorosłe...od nas...
OdpowiedzUsuńPodobno kobieta przed 20 była panienką, a po 20 już starą panną. Dzisiaj jeśli 20 - latki biorą ślub...to ludzie się dziwią i pukają w głowę...że takie dzieci.
Ale...dorosłość...taka prawdziwa...to dla mnie na pewno dojrzałość, odpowiedzialność i samodzielność :)
chętnie zabrałabym się z Tobą..
OdpowiedzUsuńOj, chciałoby się trafić do Nibylandii...
OdpowiedzUsuńJestem osobą dorosłą, ale wcale nie czuję tej dorosłości.
Wciąż mieszkam z rodzicami, bo studiuję w mieście obok.
Wciąż mama czeka i nie śpi, gdy nie ma mnie dłużej w domu.
Odpowiedzialną osobą starałam się być zawsze, dlatego nie zależy to w moim przypadku od wieku, ale chciałabym w końcu czuć większą kontrolę nad swoim życiem.
Równocześnie czuję lekki strach przed podjęciem kroku uwolnienia się od rodziców i życia na własną rękę. Choć zaraz po studiach zapewne to nastąpi.
Haha! Ja kiedyś rzeczywiście stanęłam w złej kolejce i to na lotnisku! O dziwo przepuścili mnie przez odprawę i zamiast do Włoch, czekałam na podróż do USA. To był mój pierwszy w życiu lot i byłam sama. Na szczęście zorientowałam się, że nikt dookoła nie mówi po Włosku i to dało mi do myślenia XD
OdpowiedzUsuńPiszesz tak profesjonalnie wow :O !! Piekny post!
OdpowiedzUsuńMoże wzajemna obserwacja? bardzo mi sie u Ciebie spodobało.
Zapraszam http://ispossiblee.blogspot.com Odpowiadam na każdą obserwacje i propozycje wejść w linki :)
Dorosłość to bycie odpowiedzialnym za siebie, sterowanie swoim życiem i umiejętność radzenia sobie z nim na co dzień, również finansowo.
OdpowiedzUsuńJednak do Nibylandii powinnismy wszyscy powrócić!!! Tego nam akurat w dorosłości potrzeba; marzeń, wyobraźni, życia wewnętrznego.