Twojej nieskazitelności w prowadzeniu domu pozazdrościłaby niejedna gospodyni. To Ty powinnaś pisać poradniki i pokazywać w programie telewizyjnym najlepsze metody na wybawianie plam z czerwonego wina. Metodą prób i błędów znalazłaś patent idealny i żaden brud nie jest w stanie wyjść zwycięsko ze starciem z Twoją magiczną ściereczką. Masz trójkę dzieci, każdy powiedziałby, że niezły cyrk na kółkach ale przecież nie u Ciebie! Ty jesteś w stanie przebrać Antosia, zrobić Zosi kanapki do szkoły, a Jacka na czas zawieźć na trening karate. Co więcej koszula dla męża wyprasowana wisi już w sypialni, kot mruczy z zadowoleniem, bo miseczka wypełniona po same brzegi ulubioną karmą. Kiedy wracają domownicy, obiad z trzech dań czeka już na dzieci na stole, po czym szybko wysyłasz je do swoich pokoi, aby odrobiły lekcje, po czym oczywiście je sprawdzisz, a w tym czasie zmywasz wszystko i szykujesz kolejną zastawę na powrót męża.
Wreszcie następuję apokalipsa, jesteś chora i z łóżka jest w stanie podnieść Cię jedynie wypożyczony z pobliskiej budowy dźwig. Nagle idealny obrazek przeistacza się w dzieło rodem z obrazów Abstrakcjonistów, które kosztują miliony, a patrząc się na nie choćby i trzy godziny nie jesteś w stanie stwierdzić: ,,Co autor miał na myśli". Cały dom staje na głowie. Mąż po paru godzinach kapituluje i błaga przez telefon teściową o szybki przyjazd i ratunek oferując w zamian weekend w spa, ba! Właściwie to odda wszystko byle tylko ktoś uratował go z tego chaosu zwłaszcza, że dziś najważniejsze święto w roku - finał Ligii Mistrzów. Nikt jednak nie ma na tyle skłonności masochistycznych, aby zająć się tą uroczą przecież gromadką i pomimo tego, że Twoje kichanie powtarza się średnio co cztery sekundy, a kaszel swą siłą jest w stanie burzyć okoliczne domy, wyskakujesz z łóżka i doprowadzasz wszystko do ładu. Mąż przed telewizorem już wykrzykuje obelgi na sędziego, bo to wcale nie był spalony. Dzieci szczęśliwe, bo zamiast tej brei jaką próbował im wcisnąć na deser co teoretycznie miało być śmietankowym budyniem, a przypominało raczej zaprawę murarską, dostały maślane, upieczone przez Ciebie ciasteczka, których zapach spowodował, że pod oknami ustawiają się sąsiedzi z nadzieją, że zostaną zaproszeni i załapią się na podwieczorek. Prawdziwa sielanka. Po wszystkim kiedy już tylko chwila dzieli Cię od zakopania się po same uszy w ciepłej pościeli uświadamiasz sobie, że właśnie skończyła Ci się polopiryna i witamina C bez których nie ma szans na cudowne ozdrowienie. Dzieci niech sobie spokojnie jedzą, a mąż ogląda, przecież to tylko kawałek, przejdziesz się, sklep jest tylko 15 minut drogi piechotą, świeże powietrze przecież dobrze Ci zrobi! Kończysz z zapaleniem płuc. Mąż w pewnym momencie nawet próbował zaoferować pomoc (w przerwie meczu) jednak Ty zapewniłaś go, że dasz radę to tylko maluteńki katareczek - termometr jednak przekraczając skalę 40 stopni sugerowałby zgoła co innego.
Wzięłaś wszystkie zlecenia by odciążyć zespół pracowników, który już ledwo dycha nad stertami papierów. Jesteś panią prezes - musisz dbać o firmę, która jest dla Ciebie niczym dziecko. Szef właśnie położył Ci na biurku kolejny stosik i dodatkowe takie tam 200 stron, Ty jednak nie przejmujesz się, możesz zarwać noc, ważne aby przed jutrzejszym spotkaniem z klientami wszystko było zapięte na ostatni guzik. Przewracasz kartki, wypełniasz rubryczki, a w głowie układasz już mowę zachęcającą na skorzystanie z Waszych usług. Będzie idealnie, jak zawsze przecież. Zostało Ci jeszcze sporo pracy, a godzina późna jednak nie zraża Cie to absolutnie. Nie jadłaś kolacji jednak co z tego. Zawsze istnieją przecież nocne pizzerie na dowóz, a Twój firmowy fotel, może też stanowić prowizoryczne łóżko. Pracownicy widząc Twoje opadające powieki litują się i dzielnie zapewniają, że są w stanie to zrobić za Ciebie (w rzeczywistości wymyślając sto sposobów jak niepostrzeżenie wymknąć się do domu aby nikt nie zauważył). Jednak widząc ich zmęczone twarze nie chcąc ryzykować i powierzyć im wyczerpanym mózgom tak istotnych zadań i odpowiadasz: ,,Dziękuję, ale zrobię to sama".
Dajesz-dostajesz czy dajesz-dajesz?
Niebezpiecznie szala przechyla się w wyłącznie jedną stronę, kiedy powinna ustawiona być w równowadze. Międzyludzkie i satysfakcjonujące relacje opierają się bowiem na zasadzie dajesz ale i otrzymujesz.
Ty jednak dajesz z siebie wszystko. Właśnie: dajesz i jesteś wyłącznie dawcą. Z nieukrytą satysfakcją realizujesz potrzeby innych ciesząc się, że tyle jesteś w stanie zrobić. Zbawiasz niemal cały świat i tak dajesz, dajesz, dajesz i nagle co się dzieje? Twój koszyk darów jest pusty, a Ty nie masz już nic do ofiarowania. Biorcą jednak zostać nie chcesz. Biorąc może nastąpić moment kiedy czujesz nadmiar i uciekasz czując przesyt. Być bowiem biorcą to mieć dług wdzięczności, a kto by tam chciał być dłużnikiem...
Inny punkt widzenia - danie więcej nie spowoduje, że w zamian będziesz miał więcej. Niestety. To tak nie działa. Jeżeli poświęcasz się na 99%, to druga osoba może już tylko podarować Ci pozostały jeden malutki procencik. Wszystko bowiem w naturze jest na 100%.
Może być również tak, że dajesz, uważając, że tylko w ten sposób zasłużysz na uwagę, zainteresowanie i... uczucia innych. To przekonanie zamyka Ciebie i Twoje potrzeby. Boisz się przyjąć cokolwiek. Pytanie o pomoc rodzi poczucie winy, że może zbyt wiele wymagasz, jak możesz chcieć, przecież nie wypada...
Zamiast dawać - podziel się tym czego masz zbyt wiele. Zdaj sobie sprawę z tego czego masz w nadmiarze oraz, że faktycznie chcesz to oddać. Dlatego, że chcesz, nie ponieważ oczekujesz profitów. Nie z powodu tego, że bezpieczniej pełnić rolę dawcy niż biorcy. Już z pewnością nie po to, aby zdobyć miłość innych.
Pomyśl o własnych pragnieniach, skup się na sobie, zatroszcz się też o siebie. Tu znów zadziałaj sam - powiedz sobie komplement: stań przed lustrem i powiedz: ,,Ale z Ciebie laska" albo: ,,A co to za przystojniak?" Przyjmuj też dobre słowa innych i nie blokuj się na nie, to nic złego przyznać przed sobą, że naprawdę Ci ładnie w tej nowej bluzeczce!
Relacja satysfakcjonująca jest tylko kiedy dajesz, ale przyjmujesz tyle samo w zamian. W każdym innym przypadku jest czegoś tu za dużo, a gdzie indziej jest czegoś brak.
Nie wymagaj jednak od innych więcej niż mogą dać kierując swe prośby wyłącznie z żądaniem. W momencie otrzymania osiągniesz poczucie, że owszem dostałeś co chciałeś ale: z litości lub ponieważ zostało to wymuszone.
Nie bój się powiedzieć: tak
Ktoś chce Ci kupić wielkie ciastko z ogromną ilością lukru? Tak.
Chce za Ciebie pozmywać naczynia, które stoją już od trzech dni na blacie stołu i zaczęły się już na nich tworzyć zupełnie dotychczas nieznane kultury bakterii? Tak.
Nie wie jeszcze na co się pisze, ale chce zrobić za Ciebie rozliczenie z wyników sprzedaży szczoteczek do zębów z ostatniego roku? Tak, tak, tak!
Jak zawsze na koniec jestem ciekawa Waszej opinii i doświadczeń. :-)
Jesteście dawcami i staracie się każdemu podarować ,gwiazdkę z nieba"
nie biorąc absolutnie dla siebie, a może sami częściej czerpiecie od innych?
nie biorąc absolutnie dla siebie, a może sami częściej czerpiecie od innych?
Potraficie przyjmować pomoc czy przychodzi Wam to z trudem?
Dziękuję wszystkim ogromnie za wsparcie i wspaniałe słowa pod poprzednim wpisem.
Wasze kciuki pomogły, obrona zdana na 5! :-)
Tym samym zaczynam zasłużone wakacje i zostaje tu już na dobre, bez żadnych przerw!
Długo sama nad sobą pracowałam by umieć brać, ale i tak nie zmieniam tego w sobie w stu procentach i w dużym stopniu wciąż jestem dawcą.
OdpowiedzUsuńWarto dawać jednak największym problemem jest nie tylko właśnie przesadne oddawanie ale również problem z braniem dobra oferowanego od innych. :-) Warto nad tym pracować i się tego nie bać!
UsuńGratuluje obrony:)
OdpowiedzUsuńW dzieciństwie i jako nastolatka najczęściej byłam dawcą;) teraz staram się wypośrodkować;)
Bardzo dziękuję!
UsuńCieszę się, że znalazłaś swój złoty środek. :-)
Moja mądrość chodząca :D I kto by pomyślał... miss osiedla, chciałabym zobaczyć mine tego Pana co Ci tak powiedział :D
OdpowiedzUsuńJestem zdecydowanie dawcą... Nie umiem brać... a jeżeli już tak to niemiłosiernie dziękuje, cieszę się, bo trudno mi uwierzyć... że jestem tego warta. Zwykle obdarowuje wszystkich prezentami na około. Wszyscy się śmieją, że jak mi coś załatwią, to zaraz słodycze mu wciskam i dziękuje. Ech no taka jestem... niestety... Ale zawsze tak się głupio czuję jak biorę coś od innych... czuję się... sama nie wiem... winna? dłużna? A ty jak masz? :) Pochwal się :D
Oj tam zaraz mądrość... :D
UsuńJa też więcej daje, a mam sama problem z braniem. Jestem taka trochę ,,samowystarczalna" i najlepiej mi kiedy sama mogę o siebie zadbać, wtedy czuje, że panuję nad sytuacją i mam kontrolę.
Ja nie wiem, w moim przypadku branie od innych to chyba takie poczucie trochę słabości choć przecież nie ma nic złego w tym... Warto jednak zdecydowanie otworzyć się na innych, bo żyjemy w społeczeństwie, wśród ludzi i oni też powinni odgrywać jakąś rolę w naszym życiu. Poza tym nigdy nie będzie tak, że wszystko absolutnie będziemy w stanie sami sobie zorganizować. :-)
Oj, nie bądz tam taka skromna... :D
UsuńNo to mamy podobnie ;)
A twoje rady wezmę sb do serca, i nawet już wziełam po części :)
Hihi, dziękuję. :*
UsuńTo się bardzo cieszę! Jesteś taka wspaniała i tyle dajesz od siebie, że zasługujesz też na to, aby i inni się o Ciebie zatroszczyli i powinnaś im zdecydowanie na to pozwalać. :-)
Przestań bo taka nie jestem ;) Ale miło, że mnie tak postrzegasz :D Agnieszka Szpilka Wspaniała II kto by pomyślał :D nie Pierwsza bo jest Ewelina Miss Osiedla Wspaniała I xDD :* Już nawet przyjmuję prezenty! Agniesia S. I Carlannite przesyłają mi drobne paczuszki, i nawet nie wiem jak mogę im się odwdzięczyć... chyba mi serce stanie xDD
UsuńWiem lepiej i się nie kłóć! :P
UsuńHihi dziękuję. :*
Dostawanie prezentów jest bardzo miłe i nie dziwię się wcale, że je dostajesz! :-) Sama chętnie coś Ci podeślę!
koniec z akcją ,,dowartościowanie" Szpileczki! koniec! :D Za mądra jesteś wiesz? :D :* Ja już prędzej wolę Ci coś przesłać :) Ale na razie stop ^^
UsuńJa dawno byłam dawca teraz jest inaczej
OdpowiedzUsuńSuper blog będę zaglądać częściej :)
potrzebuje kliknięć pomożesz będę wdzięczna :)
http://natalia004j.blogspot.com/2015/07/dresslink.html
To cieszę się, że teraz jest inaczej. :-)
UsuńGratuluję oceny! Wiedziałam że Tak będzie :)czytając twój tekst uświadomiłam sobie że całe życie pomagam wszystkim nie oczekując niczego w zamian...i gdy poproszę kogoś o pomoc to za dużo razy dziękuję o zgrozo... :)trzeba nad tym popracować a nie być wiecznym miłosiernym samarytaninem :))
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję... :-)
UsuńCieszę się, że mój tekst skłonił Cię do przemyśleń, to dla mnie duży komplement. Warto nad tym pracować, zachęcam do tego!
:))no muszę muszę coś z tym zrobić :)
UsuńTo ja jeszcze raz motywuję do działania i trzymam kciuki za powodzenie tej akcji! :-)
Usuńja chyba raczej jestem dawcą, ale trudno mi to stwierdzić, gdyż moja opinia w końcu nie jest obiektywna :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ^-^
zaczytana-oczytana.blogspot.com
Myślę, że jest jest, trzeba sobie samemu właśnie zdawać sprawę po której ,,stronie" jesteśmy. :-)
UsuńGratuluję 5-tki :-) W życiu trzeba być egoistą, osoby które nie są łatwo dają się wmanipulować w powyższe historie. Matką polką nigdy nie chciałam być ,jestem buntowniczką z wyboru i pomimo że lubię życie rodzinne stawiam na partnerstwo i kompromis. Moim zdaniem robienie wszystko dla i za domowników to kardynalny błąd -gdyż oni tego i tak niedoceniają.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! :-) Tak, bycie egoistą jest zupełnie uzasadnione czasem i potrzebne! Masz bardzo zdrowe podejście i zgadzam się z nim zupełnie.
UsuńGratuluję obrony! :D
OdpowiedzUsuńhttp://loveecosmetics.blogspot.com/
Bardzo dziękuję!
UsuńJa zawsze daję ;) Ale chyba przez takie gesty chociaż przez chwilę czuję się naprawdę potrzebna, bo uśmiech na czyjejś twarzy jest dla mnie bezcenny :)
OdpowiedzUsuńJa raczej też jestem ,,dawcą". Cieszę się, że sprawia Ci to przyjemność, jeżeli tak jest to tylko tak trzymaj! :-) Rzeczywiście jesteś dawcą, bo jest z Ciebie cudowna osoba i przekonałam się osobiście. :-)
UsuńUwielbiam Cię za to, że zawsze poruszasz tematy dla mnie osobiście trochę trudne XD Zawsze wygodniej było mi dawać, niż brać. Biorąc zawsze czułam się, jakbym się zadłużała, albo kogoś wykorzystywała. Z drugiej strony, kiedy mam problem z braniem, czasem mam też problem z dawaniem, bo nieraz nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to ja jestem wykorzystywana... Nie wiem. Nigdy nie potrafiłam tego wyważyć.
OdpowiedzUsuńPS Gratuluję pięknej obrony! ;)
Po pierwsze dziękuję za gratulacje! :-) Po drugie za miłe słowa, naprawdę są dla mnie bardzo cenne. :-)
UsuńWłaśnie to jest ten problem - boimy się brać, bo to powoduje, że czujemy się potem zobowiązani także dać tej osobie coś w zamian.
Warto to wypośrodkować, to jedyne zdrowe podejście... choć to trudne nie ukrywam.
Lubie dostawać to prawda, ale jeszcze więcej frajdy sprawia mi radosc jaką widzę na buźce obdarowywanego
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam w ten sposób sprawiać radość innym. :-) Ważne jednak, że nie tylko dajesz od siebie ale też potrafisz przyjmować.
Usuńwielkie gratulacje! :* myślę, że trzeba być gdzieś po środku.. dając coś od siebie nie oczekując od innych możemy się zawieźć.. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! :-)
UsuńTo też jest prawda... dlatego warto dawać bez oczekiwania i nie dawać też zbyt wiele, aby nie przybrało to właśnie formę wykorzystywania. :-)
Gratuluję kochana! :))
OdpowiedzUsuńKiedyś głównie dawałam i nic nie otrzymywałam w zamian... aż uznałam, że najlepiej mieć to wszystko w tyle... skoro ludzie przychodzą tylko z problemami...
Dziękuję! Super, że zdałaś sobie z tego sprawę. Nie warto poświęcać się dla ludzi, którzy tylko wykorzystują ale też nie można się alienować. :-)
UsuńGratulacje! Niedawno byłam stuprocentową Zosią samosią, ale przeczytałam w tym czasie zupełnie przypadkowo kilka tekstów na temat konsekwencji takiego zachowania i... zmądrzałam. Staram się teraz trzymać zdrową równowagę :)
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo dziękuję!
UsuńWspaniale dla Ciebie w takim razie, tak trzymaj! :-)
Skąd ja to znam. Też nie potrafię przyjmować pomocy, ale trochę się bierze to z tego, że wydaje mi się, że sama to zrobię lepiej lub po prostu z przeświadczenia, że okazuję słabość, bo nie daję z czymś rady i ktoś musi mnie wyręczać. Ale... coraz częściej łapię do tego dystans i chyba nie jestem przypadkiem beznadziejnym. Jeszcze uda się mnie uratować.
OdpowiedzUsuńMam dokładnie tak samo... pomoc niestety kojarzy mi się z tym, że nie potrafię zrobić czegoś sama, a niestety jestem z tych co lubią kontrolować sytuacje i mieć wszystko ,,po swojemu". :-)
UsuńNie warto jednak popadać w przesadę i się alienować.
Jestem pewna, że dasz radę to wypośrodkować, trzymam kciuki! :-)
Kochana gratuluję, wiedziałam że sobie poradzisz :-)))) a wiesz że ja troszku jestem taka Zosia-samosia, ale lubię jak w pewnych sprawach mam pomoc czy nawet ktoś mnie wyręczy. Ale ogólnie to jestem "już chyba beznadziejnym przypadkiem nie do odratowania" i kocham dawać nie biorąc nic w zamian. Czasami to ja "głupio" się czuję jak ktoś mi coś da tak zupełnie bezinteresownie. Chociaż jak sobie przypomnę siebie kilka lat wstecz to było jeszcze gorzej. I wiesz co jeszcze - przyciągam ludzi z problemami bo umiem słuchać i czasami jest tego aż za dużo. Ale już taka ze mnie duszyczka i nie zamierzam się zmieniać :-) jeszcze raz gratuluję :-)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. :-)
UsuńJa też jestem trochę ,,Samosią"... Dobrze, że jednak pozwalasz sobie na wyręczenie w niektórych sytuacjach. Po to tak naprawdę też są inni ludzie w naszym życiu abyśmy nie musieli ze wszystkim radzić sobie sami. :-)
Też przyciągam takie osoby, bo lubię słuchać i udzielać rad. Najchętniej ,,przytuliłabym wszystkich". :-)
Ważne, że jest Ci dobrze ze sobą i akceptujesz to, tak powinno być i tego z kolei ja Ci gratuluję! :-)
Gratulacje :) brawo za 5 ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! :-)
UsuńŚwietny post! Ja ostatnio dostałam w zamian, że coś daję od siebie. W pracy. Po raz pierwszy w życiu!:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję. :-) To się cieszę w takim razie razem z Tobą. :-) Również pozdrawiam!
UsuńCudny post. W niektórych sytuacja faktycznie jesteśmy ślepymi dawcami albo sami nie wiemy, jak poprosić lub przyjąć oferowaną pomoc. Super post.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, miło mi to czytać! :-) To prawda, często sami wyłącznie dajemy, a z kolei przyjmowanie czegokolwiek jest dla nas czymś zdecydowanie trudniejszym.
UsuńJestem dawcą, ludzie baaardzo chętnie to wykorzystują. Skoro jestem dawcą, nie mogę być biorcą.. Co czasem mnie dobija. Dziwne ale lubię polegać tylko na sobie. Och.. Jak zwykle zmusiłaś mnie do myślenia. Porannej gimnastyki mózgowia ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że skłoniłam do refleksji, mam nadzieje, że i do pozytywnych myśli chociaż trochę. ;*
UsuńJa też zdecydowanie jestem dawcą, biorcą nie lubię być, ponieważ wolę mieć nad wszystkim kontrolę i nie lubię kiedy ktoś inny wkracza w moją ,,sferę". Czasem jednak trzeba umieć też polegać na innych... :-) Trzeba się przekonać do tego, że inni też mogą naprawdę czasem wyręczyć nas i wcale nie skończy się to końcem świata. :-)
Kiedyś tak, wyłącznie tak. Dziś wiele się pozmieniało w moim postrzeganiu innych ludzi i nauczyłam się też brać.
OdpowiedzUsuńTo dobrze, bo warto czerpać od innych to co dają nam dobrego. ;-)
Usuńgratulacje:) ja trochę daję i dostaję:D
OdpowiedzUsuńDziękuję! Bardzo dobrze, taka równowaga jest naj! :D
Usuńi przyroda zadowolona i Leon:D
Usuńto teraz miesiąc odpoczynku:D
UsuńDokładnie tak co do jednego i drugiego! :-)
Usuńpozdrowienia czwartkowe:)
UsuńJa chyba jestem egoistką, bardzo dbam o to , aby nie dać nic więcej ponad to, ile mam ochotę. Nic na siłę. Choć znam w moim otoczeniu takie osoby, którym dawanie od siebie przekracza granice rozsądku . Niektórym to chyba sprawia przyjemność.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wreszcie ktoś przyznał się, że pamięta też o sobie i nie poświęca się wyłącznie dla innych! Bardzo możliwe, że jest tak jak mówisz choć różne mogą być przyczyny, wychowanie, kiepskie poczucie własnej wartości, potrzeba docenienia... co człowiek to inny przypadek. :-)
UsuńDobrze, że mam męża, który lubi kiedy jest posprzątane :) Kiedy ja nie mogę tego zrobić z jakiś przyczyn to on sprząta :)
OdpowiedzUsuńPozazdrościć takiego męża! :D
Usuńliga mistrzow to u nas staly punkt:P
OdpowiedzUsuńAch, cieszę się, że trafiłam! :D
UsuńJa to w ogóle mam tak, że nie lubię ani dawać, ani brać, bo to mnie wiąże z innymi ludźmi i zakłóca moją samotność, wymuszając w przyszłości kolejne sytuacje daj-bierz. Z tych dwóch wolę chyba jednak dawać, bo wtedy łatwiej się odciąć. Jeśli wezmę, ktoś będzie oczekiwał rewanżu, a ja będę się czuła zobowiązana i przymuszona, przez co nasza relacja od razu trafi do worka "okej, odbębnić rzecz x i szybko uciec".
OdpowiedzUsuńDokładnie mam tak samo, nie aby mnie to dziwiło szczególnie.
UsuńWiesz co? Z tym dawaniem to masz zdecydowanie racje. Lepiej jest dawać i nie robić sobie długów wdzięczności, więcej wtedy też zależy od nas. Nie chcemy już takiej relacji to możemy z czystym sumieniem się odseparować bez poczucia, że ktoś nam cokolwiek wypomni.
Gratulacje, ja ostatnio przestałam dawać się wykorzystywać;)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Bardzo dobrze dla Ciebie w takim razie, tak trzymaj. :-)
UsuńNo to moje gratulacje jestem dumna :) i w sumie nie potrafię siebie samej ocenić chyba staram się być gdzieś pośrodku ale w sumie na ten temat można by napisać książkę hehe :D
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję! Wyobrażam sobie. :D Jednak środek brzmi dobrze!
UsuńGratuluję obrony na 5! :D
OdpowiedzUsuńA u mnie to jest w sumie różnie i też zależy do jakich osób, bo i sama biorę i staram się także dawać :)
Ślicznie dziękuję. :-)
UsuńJeżeli sama bierzesz i dajesz to jest jak najbardziej na plus. :-)
U mnie z tym dawaniem jest różnie :) I gratuluje zdania na 5 teraz tylko zasłużony odpoczynek :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, oj zdecydowanie zasłużony! :-)
UsuńTaaak, z tym jest różnie, bo to ciężki temat. :D
Gratuluję obrony! Jeszcze na 5 zdana! Brawi, brawo, bravissimo!
OdpowiedzUsuńDziękujęęę!
UsuńGratuluję obrony :D
OdpowiedzUsuńJa staram się być jednocześnie dawcą i biorcą :)
Bardzo dziękuję!
UsuńTylko tak dalej, równowaga zachowana i dobrze. :-)
piszesz rewelacyjnie : ) piekny wyglad masz bloga !
OdpowiedzUsuńgratulacje zdanej obrony : *
Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję! :-)
UsuńJa jestem chyba typem zarówno dawcy jak i osoby czerpiącej... Gratuluję obrony na 5 ! Wiedziałam,że dasz sobie radę :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, miło mi, że tak we mnie wierzyłaś! :D :*
UsuńŚwietnie, tylko brać z Ciebie przykład. :-)
Gratuluję obrony :) Branie nie jest wcale takie łatwe, szczególnie kiedy ma się duszę zosi samosi :P
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. Masz racje... nie jest łatwe, jestem tego idealnym przykładem, bo jest we mnie sporo takiej ,,Samosi" :-)
UsuńMy jesteśmy zdecydowanie dawcami i biorcami :P Chętnie korzystamy z oferowanej pomocy oraz chętnie w miarę możliwości udzielamy jej innym. Znamy jednak osobę, która oddałaby wszystko co ma ale sama nie przyjęła by nic. Czasem nawet pudełko domowych ciasteczek w podzięce trzeba wpychać jej "oknem kiedy nie patrzy" :P
OdpowiedzUsuńZdolniacha! Innej oceny nie mogło być przecież :P
Nie dziwi mnie to, że macie takie zdrowe podejście. :* Jestem też pewna, że same ogromnie dużo dajecie innym, to się ceni! To ja zamiast tej osoby chętnie przyjmę ciasteczka... w każdej ilości! :P
UsuńDziękuję dziewczyny!
Jakbym czytała o mojej mamie... Ona jest takim dawcą, dawcą, dawcą i bardzo trudno coś jej wcisnąć, aby była biorcą. Czasem już mnie to wkurza, chciałabym też coś ofiarować jej w zamian albo całkiem bezinteresownie, ale się NIE DA! Chyba jej wyślę linka, niech sobie przeczyta. Mamo! Jeśli to czytasz: bierz coś czasem! Proszę! :)
OdpowiedzUsuńA Tobie gratuluję obrony :)
Bardzo dziękuję. :-)
UsuńMam nadzieje, że Twoja mama to czyta faktycznie i jeżeli tak to i ja także apeluję o branie czasem dla siebie zwłaszcza, że tyle Pani wspaniałych rzeczy daje innym i zdecydowanie na to zasługuje! :-)
Niemniej mam podobny charakter stąd rozumiem, że nie jest to łatwe zadanie... :-)
Pozdrawiam Was obie!
GRATULACJE! :D Ja akurat z mówienie "tak" nigdy nie miałam problemu. Zawsze było tak:
OdpowiedzUsuńKTOŚ: Chcecie ciastko?
koleżanka: nie, dzięki, zjedz sobie.
koleżanka2: nie dzięki niech zostanie dla ciebie.
koleżanka3: nie, dzięki, nie trzeba.
koleżanka4: nie dzięki, nie rób sobie kłopotu.
antykobieta: DAWAAAAJ CIACHOOOOOO :D :D :D
Pozdr,
Dziękuję!
UsuńHaha podałaś genialny przykład z życia codziennego! :D
Tak trzymaj, to świetne podejście.
Poza tym masz ciacho! Ja też bym nie odmówiła. :P
Wiadomo że zawsze fajnie coś dostać, ja jednak lubię dawać innym prezenty, daje mi to satysfakcję :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie jest to miłe, chociaż mnie akurat krępuje czasem dostawanie prezentów. :-) Wolę je dawać!
UsuńMoja mama właśnie tak ma. Często się jej pytam, czy może jej w czymś pomóc, zawsze mówi, że nie, nawet jeśli nalegam a później narzeka jaka to ona zmęczona nie jest. ;D
OdpowiedzUsuńAch te mamy. Chyba już tak z nimi jest, że wolą po swojemu, bo chcą żeby wszystko było jak najlepiej. :-) Zresztą nie chcą obciążać swoich dzieci - to zrozumiałe.
UsuńCzasem dotyka mnie poczucie winy, że zbyt mało daję od siebie osobom, którym powinnam być to winna. Z drugiej strony, w pracy czy wcześniej na studiach - zawsze wyciągam z siebie wiele, ale nieustannie czując, że mogłabym jeszcze więcej. To takie trochę nakręcanie się bez końca. Tak jakbym wiecznie była komuś dłużna. Z drugiej strony - cenię przyjemności w swoim życiu i potrafię je brać z rąk innych ;). Mimo skrajności, w jakie mam skłonność popadać - wydaje mi się, że na obecnym etapie mojego życia znalazłam pomiędzy nimi równowagę.
OdpowiedzUsuńNie mogę uwierzyć, że mogłabyś dawać komukolwiek zbyt mało, taka z Ciebie dobra osoba. :-) Ale rozumiem to poczucie winy, bo sama czasem chciałabym dać więcej i więcej... Chciałabym wszystkich jak najbardziej uszczęśliwić.
UsuńDobrze, że nie zapominasz w tym wszystkim o sobie, to też jest ważne. Musimy dbać o siebie i swój komfort... ;-)
Gratuluję równowagi i biorę z Ciebie przykład!
To, że kocham czekoladę jeszcze nie czyni ze mnie dobrej osoby ;)
UsuńNo i oczywiście gratuluję obrony :). Rozumiem, że po wakacjach magisterka?
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję! Taaak dokładnie. :-) Właśnie dzisiaj złożyłam papiery na II stopień studiów więc mam nadzieje, że wszystko pójdzie zgodnie z planem i za dwa lata będę już panią magister hoho. :D
UsuńCudowny post! Tak trzymać :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na bloga, jeśli zaobserwujesz napisz mi w komentarzu, a odwdzięczę się jak najszybciej :) :)
Mój blog-klik!
Bardzo dziękuję. :-)
UsuńCiekawe spostrzeżenia, ja mam problem z przyjmowaniem pomocy itp. i sama należę chyba do dawców :)
OdpowiedzUsuńJa podobne jak Ty, raczej należę do dawców. :-)
UsuńDziękuję!
Trudny... bo niewygodny temat.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony mówi się o tym, że należy przede wszystkim dawać. Że to z dzielenia się jest największa frajda. Że życie na pazerności (tzn. byciu wiecznym biorcą) chluby nie przynosi.
Z drugiej strony mówi się o tym, że trzeba walczyć o swoje, a nie tylko ustępować i "oddawać co nasze" pozostałej części społeczeństwa. Że bycie wiecznie dobrym nie opłaca, bo... jest się wykorzystywanym
Z trzeciej zaś, dając/ biorąc uruchamiamy pewien rodzaju mechanizm. Wspominany tu już wielokrotnie "dług wdzięczności". Nie trzeba szukać daleko. Albo nie... zobaczcie, że już w szkole mówiliśmy "ja ci dawałem odpisać matmę, daj biolę no!"
Dług wdzięczności, będący jednocześnie wepchnięciem w róg zakłopotania. Bo jak porównać np. jedno zadanie z matmy z ośmioma z biologi? Czy tu nie włącza się kolejna, czwarta, strona... kalkulacji?
Nie da się raczej przez całe życie brać, jak i nie da się przez całe życie dawać. Chociaż i od tej reguły bywają wyjątki, gdzie pazerna pijacka menda potrafi zgarniać wszystko co mu się pomaga... a gdy się nie pomaga, zwyczajnie to zabiera... "bo on przecież biedny".
Sam wielokrotnie potrzebowałem pomocy. W różnych, nazwijmy to gałęziach życiowych. I po takich przejściach dopiero widać u kogo ma się dług wdzięczności. Tylko, że - paradoksalnie - nie traktuję/ traktujemy tego jako dług, a jako normalna pomoc. Nie "w ramach rewanżu", tylko "pomogę bo mogę... i pomogę bo chcę".
Czasem jest lepiej zacisnąć zęby i zrobić coś samemu w "100 godzin" niż prosić kogoś o pomoc i zakończyć to w "10 godzin", tylko po to by przez najbliższe 5 lat słyszeć jak to sami byśmy zginęli. Najgorsze jest to, że niekiedy nie mamy wyjścia...
Mówi się o dawaniu, że to szlachetne, że tak powinniśmy czynić i rzeczywiście tak jest do czasu kiedy dajemy z siebie zbyt wiele i jesteśmy wykorzystywani. Powinniśmy też brać dla siebie i troszczyć się o własne dobro, tylko często własnie tutaj pojawia się problem. Z wielu powodów łatwiej jest dawać niż brać. Z jednej strony wspomniany wcześniej ,,dług wdzięczności" z drugiej fakt, że wolimy wszystko sami, bo pomoc innych kojarzona jest ze słabością. Ciężko jest nam często skorzystać z pomocy.
UsuńU Ciebie widzę, że mechanizm działa bardzo sprawnie - dajesz, ale i potrafisz brać od innych. Co więcej jest to zdrowa relacja, która nie wymusza późniejszego działania dla drugiej osoby ,,w zamian" i tak to powinno wyglądać.
Chyba mało kto nie przesadza z ciągłym dawaniem. Sama miałam z tym problem, a gdy okazało się, że po operacji nie mogłam gotować, sprzątać i zajmować się wszystkim w domu, nie mogłam znaleźć sobie miejsca. W życiu na wszystko trzeba znaleźć złoty środek, a to nie jest łatwe.
OdpowiedzUsuńGratuluję i odpoczywaj wreszcie :)
Oj, wierzę, że nie było Ci łatwo. Mogę sobie tylko wyobrazić jak musiało to być dla Ciebie trudne. Złoty środek tutaj jest konieczny dla zachowania zdrowych relacji z innymi. W innym przypadku albo jesteśmy wyłącznie wykorzystywani albo jesteśmy wyłącznymi biorcami, którzy są niczym bluszcz wobec innych. Nie warto być ani jednym ani drugim. :-)
UsuńDziękuję, wypoczywam! :-)
A ze mną to jest tak, że ciężko mi poprosić o pomoc, bo zawsze wydaje mi się, że będę tylko zawracać komuś głowę. Jeśli otrzymuję propozycję pomocy raczej się na nią zgadzam, choć i tak z wyrzutami sumienia i głupimi myślami, że może nie powinnam :)
OdpowiedzUsuńA dla innych - zawsze i wszystko ;)
Też nie lubię prosić o pomoc, z jednej strony dlatego, że wolę robić wszystko sama, a z drugiej własnie tak samo jak Ty - nie chcę być źródłem jakiegoś dużego wysiłku, którego musza podejmować się inni nawet jeżeli chodzi o drobnostkę. :-)
UsuńJa też dla innych daje z siebie wszystko. :-)
Tak! Jedynym minusem może być to, że po takim przeżyciu każda impreza z mniejszym rozmachem nie będzie już dla nas zadowalająca... przynajmniej dla mnie. To był pierwszy tak duży koncert w moim życiu, teraz stanę się wyjątkowo wybredna ;)
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie, że ciężko teraz będzie jakiemuś innemu zespołowi czy wykonawcy podnieść tą poprzeczkę! :-) Jeszcze raz powiem: zazdroszczę. :-)
Usuńświetny post!
OdpowiedzUsuńkobieta od małej dziewczynki jest wychowywana by dbać,troszczyć się i myśleć o innych ...
kobiety od mężczyzn powinny nauczyć się przede wszystkim jednego - ZDROWEGO EGOIZMU
Jestem jedynaczką,więc nie mam z tym problemu... nauczyłam się brać i walczyć o swoje. Na głowę sobie wejść też nie dam.
Kobietki dawajcie się rozpieszczać i nie miejcie do siebie o to żalu. zasługujemy na to każdego dnia!
Dziękuję!
UsuńCiekawe masz zdanie na ten temat i uważam podobnie jak Ty. Trochę egoizmu powinno być w każdym z nas. Nawet nie nazwałabym tego egoizmem, a po prostu zwyczajną troską o siebie.
Bardzo cieszy mnie, że trzymasz się swoich poglądów i masz taki silny charakter. Tylko brać z Ciebie przykład. :-)
Po pierwsze- gratuluję obrony:)
OdpowiedzUsuńPo drugie zaprosiłam Cię do nominacji dobrymi myślami, więc jeżeli będziesz miała ochotę wziąć udział, będzie mi niezmiernie miło:)
Staram się, aby w moim życiu była równowaga, czyli daję i biorę:)
Pięknie dziękuję!
UsuńWidziałam widziałam i już odpisałam Ci na blogu. Dziękuję raz jeszcze. :-)
Cieszę się, że zachowujesz równowagę, tylko tak dalej!
przez długi, długi czas zdecydowanie za dużo dawałam, czasem to już całkowite rozdawnictwo było, ale teraz wiem że to nie ma sensu bo niewiele dobrego z tego do ciebie wraca i trzeba umieć dawać i nie wstydzić się brać ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDokładnie zgadzam się z każdym słowem. Też uważam, że nie warto się wstydzić czerpać też dobro od innych choć nie jest to tak łatwe jakby się można było tego spodziewać! :-)
UsuńPozdrawiam. :-)
Gratuluję obrony :) Ja jestem zazwyczaj dawcą, biorę tylko gdy jestem w potrzebie, bo zazwyczaj nauczyłam się ze wszystkim radzić sobie sama, już taki ze mnie typ :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :-)
UsuńJa też jestem zazwyczaj dawcą i dokładnie z tych samych przyczyn jak Ty rzadko bywam biorcą. :-)
kiedys byłam w związku gdzie właśnie byłam tą idealna gosponią -dosłownie dałam sobie wejsc na głowę !!! a jak byłam chora to i tak musiałam wstać z chwiejnymi nogami żeby zrobić jedzenie-to było głupotą .....właśnie taka choroba pokazuje że jest cos nie tak i że daje tylko ja a druga osoba tylko bierze ....
OdpowiedzUsuńPolecam książkę "Energia miłości" Studio astro. Właśnie jest tam idealnie rozgryziona ta natura :) czytałam tą książkę jakby ktoś mnie rozszyfrował...
Kiedyś byłam trochę takim dawcą, ale nauczyłam się odmawiać, jeśli coś nie sprawia mi ochoty lub po prostu ktoś mnie wykorzystuje :)
OdpowiedzUsuńNiestety jeszcze czasami łapię się na byciu "Zosią samosią", ale jest zdecydowanie lepiej niż parę lat temu i nadal nad sobą pracuję. Lubię dawać, ale w końcu miło jest też dostawać.
OdpowiedzUsuńP.S. Bardzo podoba mi się szablon Twojego bloga i zdjęcia jakie tu wrzucasz:) jest tu tak ładnie i prosto:)
Świetny post :) sama mam problemy z braniem od mojego narzeczonego czegokolwiek :)
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie się Ciebie czyta :) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńOj ja jestem własnie takim 'dawcą' i tak średnio mi to pasuje, bo nawet jeśli coś od kogoś chcę to i tak nie poproszę, ponieważ będę miała u kogoś ten dług, co mnie strasznie potem gryzie :/
OdpowiedzUsuńJa chyba jestem dawcą i biorcą jednocześnie... Ale często mam wyrzuty sumienia jak każe siostrze coś mi kupić (zwłaszcza owoce na bazarku) i wolę sobą nie zaburzać życia innym... I chyba jednak to wolę komuś coś dawać niż brać :p
OdpowiedzUsuńPost jak zwykle dobry i mocny, fajnie się czyta. No i gratuluję. ;)
OdpowiedzUsuńGratuluję obrony! Mnie zawsze zastanawiają ludzie którzy potrafią tylko brać i nie mają poczucia, że może czasem też warto coś dać :)
OdpowiedzUsuńJa - i dawca i biorca :)
OdpowiedzUsuńPrzyłączam się :)
Chyba najlepiej byłoby znaleźć równowagę, ale chyba łatwiej jest mi dawać, niż brać, bo biorąc mam uczucie, że muszę się jakoś zrewanżować i nie zawsze wiem jak.
OdpowiedzUsuńWłaśnie z powyższych powodów wydaje mi się, że umiarkowany egoizm (ale taki bardzo umiarkowany;) bywa przydatną cechą:) ja staram się utrzymać równowagę pomiędzy tymi postawami, czyli trochę dawca, a trochę biorca:)
OdpowiedzUsuńGratuluję zdanej obrony!!!:)
To, co opisałaś na początku jest po prostu makabryczne! Ale takie kobiety niestety istnieją... trzeba nauczyć się balansować między braniem a dawaniem :)
OdpowiedzUsuńz wiekiem zaczelam tego pilnowac, jesli pomoc mnie nie kosztuje to oczywiscie pomgam, ale jesli kosztuje za duzo to nie, niestety malo kto to rozumie, jak dotad 90% znanych mi ludzi uwaza, ze to moj obowiazek wziac ich 200 stron, jesli tylko tego chcą, a ja niestety jestem nieustepliwa
OdpowiedzUsuńChyba właśnie mi to uświadomiłaś. Bałam się przyznać do tego, że najczęściej zachodzi u mnie relacja daję-daję. I pracuję nad tym już bardzo długo, aby poukładać to w sobie i zebrać się na odwagę, by w końcu czegoś "wymagać". Dzięki za ten wpis, otworzył mi głowę ;-)
OdpowiedzUsuńNiestety...ze mnie jest maksymalny dawca. Wszystko dla innych, a dla siebie nic. Branie sprawia mi ogromną trudność. Jestem wtedy zażenowana, czuję że nie zasługuje na to itd itd. Potrafię poświęcić siebie dla innych w 100%. Proszenie o pomoc innych to w moim przekonaniu oznaka słabości, a ja nie mogę być słaba. Jeśli inni proszą mnie o pomoc, to zostawiam wszystko i lecę jak na skrzydłach, uszczęśliwiona że mogę być do czegoś przydatna. Wiem, że taka postawa nie jest zdrowa ani zbyt normalna. Nie wiem czemu taka jestem. Dzieciństwo miałam dobre, a nawet bardzo dobre. Dwoje cudownych rodziców, wspaniałe z nimi relacje. Ogrom miłości, szczęścia, brak krzyków, kar itp. Więc skąd mi się wzięła ta cała moja niepewność, ta wieczna pogoń za akceptacją? Chwilami ciężko jest być mną i nie wiem już jak z tym walczyć aby być bardziej wyważoną z tym dawaniem i braniem.
OdpowiedzUsuńBeti